-Tiato... -szepnął mały Sarau -Obudź się, bo mieliśmy iść na spacer.
-Dobrze synu, chodźmy. -odparł Simba i wstał
Sarau i jego ojciec wyszli z jaskini, i zeszli na polankę. Simba zaczął mówić o Kręgu Życia, a Sarau słuchał uważnie. Później poszli do baoabu Rafikiego i obejrzeli tam rysunki lwów. Lew opowiedział szczegółowo o każdym królu, a lwiątko słuchało. Sarau chodził z Simbą prawie codziennie na takie lekcje i w odróżnieniu do Kopy czy Kiary słuchał ojca. Jego rodzeństwo nigdy nie słuchało ojca i uważało to za nudne. Sarau za to nie sprawiał kłopotów - był uczynny, mądry i zawzięcie się uczył. Był jeszcze mały i często się potykał, gdy chodził. Szybko nauczył się mówić, ale czasem język mu się plątał. Simba i Nala byli dumni ze swojego małego synka. Pewnego dnia Simba i Sarau poszli oglądać gwiazdy. Nagle lwiątko wtuliło się w grzywę ojca i zasnęło, to samo zrobił Simba.
-Stworki... czarne. -mówił Simba -Zostawcie mnie!
-Nie, Simba. To dopiero początek, hihihi. -śmiały się potworki
Lwa gryzły trzy czarne stworki, wbijały swe pazury w jego ciało. Ciągnęły za ogon, a Simba próbował się bronić.
-Grrr... -warknął lew
Dyszał ciężko, aż nagle się obudził.
-To był tylko sen... -szepnął
Powoli wstawało słońce, a lew rozmyślał nad tym dziwnym koszmarem.
-Stanie się coś złego. -pomyślał -Musimy być ostrożni.
Spojrzał czule na Sarau, który jeszcze spał. Cały czas miał przed oczami czarne stworki, które wbijały pazury w jego skórę. Postanowił, że nikomu o tym nie powie, wziął syna w pysk i poszli na Lwią Skałę.
***
Kilka dni po tym Sarau poszedł sam nad wodopój. Napił się wody i położył się na nagrzanym kamieniu. Czekał na swojego wujka, Kopę który obiecał mu spacer. Po chwili przyszedł lew z gęstą grzywą. Bracia poszli się przejść, rozmawiali o królestwie i o rodzinie. Sarau podziwiał Kopę, że jest takim dobrym królem. I, że ma gęstą grzywę. Bracia szli przez sawannę, aż nagle usłyszeli płacz. W trawie siedziała mała lwiczka, w wieku Sarau. Miała jasną sierść i zielononiebieskie oczy; synowie Simby spojrzeli na zapłakaną samiczkę.
-Kim jesteś? -czule spytał Kopa
-Naz-zywam się Lotti. I jestem z Złej Ziemi, ale mnie wygnali. -przez łzy powiedziała mała
Sarau od razu przejął się losem Lotti, która mu się spodobała. Lwiczka rysowała twarz jakiegoś lwiątka, za którym najwyraźniej tęskniła.
-To zamieszkaj na Lwiej Ziemi w naszym stadzie. -powiedział
-Chodź z nami. -dodał król
Lotti wstała i poszła za braćmi na Lwią Skałę. Stado zdziwiło się, że wygnali taką małą bezbronną lwiczkę. Kopa i Vitani zgodzili się, by Lotti została w stadzie. Tylko powstał problem, kto się nią zaopiekuje. Najbardziej losem małej przejął się Mheetu i oczywiście Sarau.
-Ja się nią zaopiekuję z Aurelią. -powiedział brat Nali
Aurelia przytaknęła, a Lotti podbiegła do przybranych rodziców. Mheetu i Aurelia nie mieli dzieci, więc ucieszyli się, że mają chociaż przybrane dziecko. Lotti codziennie bawiła się z Sarau i stali się najlepszymi przyjaciółmi. Jednak dla Sarau, Lotti była kimś więcej.
***
Wiem, że Sarau wygląda jak Malka ale to wiążę się z Lotti xD Sprawdzałam statystki bloga i było u nas aż 187 niemców, 165 rosjan i wiele wiele innych. Daję screen:
I dostałam jeszcze dyplom za najładniejszy rysunek od Serpen. Wielkie dzięki <3
Kolejna notka za 5 komentarzy.
Fajne :*
OdpowiedzUsuńKról Lew <3 Najpiękniejsza bajka z dzieciństwa ;D
OdpowiedzUsuńbalonowa chcesz ze mna prowadzic bloga?
OdpowiedzUsuńNie wiem. Raczej nie...
Usuńto kto mi pomorze
Usuńpiękny dyplom zdziwiłam się że tyle masz tych wyświetleń he he ;)
OdpowiedzUsuńSuperek opko! Ile masz wyświetleń zza granicy O.o Ciekawe, czy sobie tłumaczą :) Zapraszam do mojego konkursu na http://kingtaka.blog.onet.pl/ na samym dole są zasady, ponieważ ty pięknie rysujesz masz szanse na kolejny dyplom i wiele innych super nagród! Powodzenia!
OdpowiedzUsuń