Ahadi jako nowy król miał bardzo dużo obowiązków, codziennie patrolował ziemię, rozwiązywał spory, dbał o stado i wiele innych. Jednak zawsze mógł liczyć na Mohatu. Teraz mniej rozmawiał i natykał się na Uru. Lwica więc stała się ponura i samotnie chodziła na zwalone drzewo koło rzeki. Wiedziała, że gdyby jej mąż dowiedział się o wyprawach na zwalone drzewo zakazałby jej tam chodzić; Ahadi bał się, troszczył się o ukochaną. Uru na zwalonym pniu zbierała sobie myśłi, układała plan jak zwrócić uwagę na Ahadiego, pewnego dnia lew nie miał żadnych spraw. Uru poszła do króla i zaczęli miłą rozmowę, krocząc po sawannie. Chodząc po Lwiej Ziemi Ahadi zauważył kałużę błota; przeszedł po niej szybko kilka razy. Po chwili łapy miał od błota, brzuch i pysk też nie wyglądały zbyt czysto. Lew wyszczerzył zęby i stanął przed Uru. Lwica usiadła, a król odrzekł:
-Przepraszam... byłem zajęty.
Uru uśmiechnęła się i zbliżyła pyszczek do pyska Ahadiego. Pocałowali się i udali na Lwią Skałę.
Następnego dnia Ahadi i Uru poszli na spacer; znowu na sawannę. Nagle król położył się w trawie i zaciągnął w tą pozycję lwicę.
-Cii... tam jest jakaś lwica. Nie jest ze stada! -szepnął lew
jego towarzyszka niecierpliwiła się, czekanie nie sprawiało jej przyjemności. Wstała i podbiegła do nieznajomej. Prawie biała lwica zdziwiła się i nagle zobaczyła Ahadiego stającego po prawej stronie Uru. Lwica milczała, ale po chwili obok przybysza stanęła druga lwica. Sierść miała brązową. Oby dwie patrzyły na parę królewską łakomie, jakby nie widziały nigdy lwów.
-Kim jesteście?! Nie jesteście z Lwiej Skały. -powiedział Ahadi
-Dalia i Shenta. Ty niby kim jesteś? -powiedziała biała lwica, która okazała się być córką Dali
-Król Ahadi i królowa Uru. Córka Mohatu... -powiedziała Uru
-Zaprowadź nas na Lwią Skałę. -zarządziła Dalia
Zdziwiony Ahadi postanowił wykonać polecenie i byli na Lwiej Skale, tam napotkali Mohatu. Były król na widok brązowej lwicy zaniemówił. Po chwili odrzekł:
-Dalia?
-Tak, to moja córka Shenta. My byśmy chciały tu zamieszkać. -odpowiedziała Dalia
-Nie ma sprawy, Ahadi oprowadź Shentę. -oznajmił Mohatu
Lew odszedł, a Uru patrzyła jak Ahadi i Shenta poszli nad wodopój. Zasmucona pobiegła do jaskini
-Jutro będzie lepiej... to chwilowe! -poprawiała sobie humor
notka marna :| żaal
OdpowiedzUsuńAnonimowy mam prośbę. Jak ci się coś nie podoba to się zamknij i nie odzywaj!!!
OdpowiedzUsuńA co do notki świetna.!!
Dlaczego nie piszesz notek czyżby blog się zamyka :( ?
OdpowiedzUsuńSorki ,że tak nie pisałam komentarzy ale nie martw się.. Przeczytałam wszystkie i oczywiście były ekstra. Miło się czyta!
OdpowiedzUsuń