Ahadi siedział na czubku Lwiej Skały, był wczesny ranek. Mohatu podszedł do młodego lwa, witając się. Zapadła nie zręczna cisza.
-Ahadi, musimy wieczorem porozmawiać. -powiedział Mohatu -Przyjdź tu, jak pojawią się na niebie gwiazdy. I nie zapomnij... to ważne!
Ahadi przytaknął i poszedł zapolować. Wiedział, że polowanie to obowiązek lwic. To zajęcie przyszłemu królowi sprawiało przyjemność. I samodzielnie upolował okazałą antylopę. Zaniósł ją na Lwią Skałę, a tam spotkał kilka lwic. Położył przed nimi zdobycz i przyszła reszta stada, dzięki niemu nikt nie musiał polować. Antylopa starczyła na śniadanie, obiad oraz kolację. Pierwszy kęs należał do króla i potem każdy urwał kawałek. Lwice chwaliły Ahadiego. Nawet Uru nie wiedziała, że jej ukochany tak świetnie poluje. Lew przez całe południe był rozkojarzony, nie wiedział o czym ma rozmawiać z ojcem Uru. Chodził sam po sawannie przejęty, na Lwiej Skale zjawiał się tylko na posiłki. Z nikim prawie nie rozmawiał i omijał szczególnie spojrzenia stada. W końcu pojawiły się pierwsze gwiazdy i Ahadi pobiegł na Lwią Skałę. Czekał już tam Mohatu i ten lew odrzekł:
-Lwia Ziemia będzie twoja i Uru, za kilka dni odbędzie się koronacja, chodźmy nad wodopój.
Dwa lwy kroczyły obok siebie.
-Ahadi nie denerwuj się! -odparł Mohatu -Co widzisz na niebie?
-Gwiazdy... -powiedział drugi lew
-Gdy umiera władca pojawia się jego gwiazda na niebie, z góry patrzą wszyscy nasi przodkowie. I oni nad nami czuwają, twoi rodzice tam są. Powtórzysz to swoim dzieciom, i pamiętaj żebyś rządził sprawiedliwie i mądrze.
-Tak, będziemy się starać.
Ahadi podziwiał gwiazdy, na swoich dawnych terenach nie było widać, aż tyle gwiazdozbiorów. Zauważył słonia i palmę, gwiazdy układały się w rozmaite kształty. I nawet wydawało mu się, że widzi twarz Richa.
***
W czwartek i piątek nie pisałam, bo byłam bardzo chora
Czadoweee
OdpowiedzUsuńŚwietne, jak zwykle!! A co do czwartku i piątku:
OdpowiedzUsuńto nic, że nie pisałaś!! Nikt ci nie każe pisać codziennie !! :)