***
Sarabi wylegiwała się w jaskini, obok niej siedział Mufasa. Lwice były na polowaniu, a większość lwów pilnowała granicy; ostatnio Shenzi, Ed i Banzai często wchodziły na Lwią Ziemię. Para królewska była sama w jaskini. Nagle Sarabi zaczęła krzyczeć, a Mufasa poderwał się. Jak najszybciej biegł po szamana. Po chwili wrócił z Rafikim. Król czekał przed jaskinią, a po kilku minutach pawian wyszedł wesoły. Lew wbiegł do groty i ujrzał Sarabi trzymającą małe złote lwiątko.

-To samczyk... -wyszeptała lwica i polizała maleństwo
-Jest śliczny, a jak go nazwiemy? -odparł Mufasa i przysiadł obok żony
-Hmmm... -Sarab zastanowiła się -Może Simbad?
-Wiem! Przyszły król będzie nosił imię Simba. Podoba Ci się? -powiedział Mufasa
-Tak.
Lew polizał żonę i synka, a przyszły król Simba słodko zasnął. Wtedy wszedł Rafiki.
-Czy książę ma już imię? -zapytał
-Tak, nazywa się Simba. -dumnie powiedziała Sarabi
Lwica uśmiechnęła się.
-Prezentacja odbędzie się za cztery dni. -odrzekł szaman i pożegnał się
***
Ładnie :)
OdpowiedzUsuńSuper :D Pisz dalej :P
OdpowiedzUsuń