Sarabi siedziała nie daleko wodopoju. Słońce było nisko, ale stado było już po śniadaniu. Zazu latał obserwując Lwią Ziemię i jednocześnie prowadził poranny raport. Król Mufasa spacerował gdzieś ze swoim przyjacielem Shisazenem. I wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie Skaza. Jak zwykle ten podrywając inne lwice naraził się przyjaciółce Sarab i Saraf, Zirze. Z czego wynikła w jaskini nie przyjemna kłótnia...
***
Nagle koło Sarab usiadła Sarafina. Przyjaciółki przywitały się i wylegiwały się razem w słońcu.
-Sarabi, może pójdziemy na spacer? -zapytałą Saraf
-Chodźmy w głąb sawanny... -powiedziała królowa, wstając
Po półgodzinnym spacerze ciemniejsza lwica powiedziała:
-Saraf, muszę coś załatwić. Wybaczysz mi jak odejdę ?
Dodając śmieszny ton Sarabi usiadła przed przyjaciółką i zrobiła śmieszno-słodką minkę. Sarafina roześmiała się, a królowa wtuliła się w lwicę. Sarabi zaczęła po chwili biec.
***
Sarab biegła bardzo szybko, od kilku dni dziwnie się czuła. W jej głowie szalały myśli:
-Nie mogę iść do Mufasy, ma za dużo obowiązków. Pewnie Rafiki mi pomoże...
Lwica udała się na wielki baobab szamana. Zawołała go. Młody pawian zszedł z drzewa i ukłonił się przed królową.
-Rafiki, od kilku dni źle się czuję. Boli mnie brzuch... -odparła Sarab
-Połóż się... -powiedział Rafiki i wskoczył na swój baobab.
Po chwili wrócił i wtarł kilka ziół w brzuch Sarabi. Po kilku sekundach oznajmił:
-Królowa spodziewa się lwiątka! -powiedział szaman
-Naprawdę? Jak się cieszę... jutro powiem Mufasie. -odparła Sarabi
Ślicznie.
OdpowiedzUsuńCudownie a tak bylo naprawde?
OdpowiedzUsuń